HELOŁ :), A WŁAŚCIWIE…

“hallo!”. Ich bin Karolina i jestem tu, żeby pomóc Ci w nauce języka niemieckiego. Zapewne chciałbyś dowiedzieć się czegoś o mnie, dlatego znajdujesz się na tej stronie. Jak już zapewne wiesz, jestem nauczycielką z zawodu, ale to tylko wycinek mojego życia i moich zainteresowań. Za chwilę, jeśli tylko zechcesz, poznasz mnie bliżej, jeśli nie, to i tak dziękuję, że dotarłeś/-aś do tego momentu.
O swoim życiu mogłabym książkę napisać, ale przychodzący tutaj chcą mnie raczej poznać pod względem zawodowym, więc oto zaczynam…
To jeszcze raz. Nazywam się Karolina i jeszcze – póki co 😉 – mam odrobinę ponad 30 lat i uczę niemieckiego, ale to nie jest moje jedyne zajęcie. Oprócz nauczania, które w sumie jest moim dodatkowym zajęciem (ale kocham to bardzo!), pracuję na etacie – zajmuję się niemiecką księgowością i robię aplikację radcowską, po tym jak jakieś siedem lat temu strzeliło mi do głowy, żeby jednak jeszcze zrobić prawo, bo sama germanistyka, to jednak było zbyt mało. 😉 Dzięki temu, obecnie prowadzę firmę, pracuję na etacie i jeszcze się uczę. Jestem człowiek orkiestra i choć wiem, że pewnie lepiej wyszłabym na tym, gdybym zdecydowała się na jedną rzecz, ale jeszcze nie umiem podjąć tej decyzji, bo to wszystko tak bardzo kocham! To wszystko sprawia mi radość, napędza do życia i daje siłę do działania. W którymś momencie dzień zaczął być zbyt krótki, a ja ciągle czuję niedosyt… Też tak masz, czy tylko ja jestem taką psycholką?
 
 

DOŚWIADCZENIE

 

Zacznijmy może od tego jak ta cała moja przygoda z niemieckim się zaczęła… A zaczęła się tak, że pierwszym językiem, którego się uczyłam był język niemiecki, więc jak poszłam do szkoły, to moje spotkanie z niemieckim nie należało do najprzyjemniejszych… Szczerze mówiąc, to nienawidziłam tego języka – ale tylko na początku… Później wszystko się zmieniło i po tym jak początkowo nie mogłam znieść jego brzmienia, uczyć się go nie lubiłam i nie chciałam, a jedynka pewnie poganiała jedynkę, to z tego wszystkiego złego był jeden pozytyw: miałam bardzo fajną nauczycielkę języka niemieckiego, która z resztą była moją wychowawczynią (dziękuję Pani Moniko, to w dużej mierze dzięki Pani jestem tu gdzie jestem ;)) i bardzo dobrze uczyła tego języka. A że dodatkowo była jako nauczycielka bardzo zdroworozsądkową i przyjemną osobą, to chyba w którymś momencie wyrobiło mi się dobre skojarzenie z tym językiem, a jego nauka “zaczęła po prostu iść” i sama się nie obejrzałam, w którym momencie obdarzyłam ten język wyjątkowo gorącą sympatią. Ta miłość w różnych okresach była różna – raz większa, raz mniejsza, ale od tamtego momentu nie rozstaliśmy się na dłużej. I dziś prowadzę swoją małą szkołę językową. Kiedyś opowiem Ci dokładniej swoją przygodę.